Głupia ja kiedyś twierdziła, że nie lubi retellingów, a zwyczajnie za mało ich czytałam, bo to jedna z moich ulubionych form! Zwłaszcza, kiedy ta nowa forma jest chociaż odrobinę mroczna, a im dalsza od oryginału, tym lepiej dla mnie! "Przyrodnia Siostra" to retelling Kopciuszka, czyli baśni, której oryginału wręcz nie znoszę, ale ubóstwiam wszelkie odniesienia do niego, czy to książkowe, czy też filmowe. W ogóle śmiesznie wyszło, bo ja byłam przekonana, że to kryminał jest.
I tu Donnelly nas zaskakuje, bo na swój warsztat wzięła nie tytułową słodką, piękną i mądrą sierotkę, ale jej paskudną siostrę. I jest to pomysł naprawdę ciekawy, a i siostra Kopciucha w końcu zyskała charakter i głębię. To nie jest dziewczyna, która po prostu jest wredną siostrą - to dziewczyna pełna pasji, charakteru, uparta, krnąbrna, mądra, ale zupełnie nie wpisująca się w utarte schematy piękna i jest nazywana brzydka tylko dlatego, że nie ma ślicznej buzi i anielskiego charakteru.
I to jest właśnie największe piękno tej historii - mówi ona dziewczynkom, że bycie pięknym to nie wszystko, to nie jest najważniejsze. Nieistotne jest, że masz cudowną buzię i cały świat u stóp, skoro za tą buzią kompletnie nic się nie kryje. Uwielbiam to, w jaki sposób "brzydka" Isabelle odkrywa, co tak naprawdę czyni ja piękną dla świata, dla osób, na których jej zależy, ale przede wszystkim dla siebie. Bo najważniejsze jest to, abyśmy we własnych oczach byli piękni dla siebie. Bo jeśli nie kochamy samych siebie, nie szanujemy tego, kim jesteśmy, to jak ma zrobić to reszta świata?
Piekielnie oryginalna, mądra, z morałem, a do tego świetna fabularnie, z nieoczywistymi czarnymi charakterami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!