Z tą książką mam taki problem, że wiem, że jest ona ważna i istotna, porusza sprawy obok których nie sposób przejść obojętnie i bez dwóch zdań działa na emocje i robi niezły szum w głowie, ale jednocześnie zwyczajnie niemiłosiernie mnie denerwuje i sumienie nie pozwala mi wystawić wyższej oceny, bo nie raz i nie dwa miałam ochotę rzucić ją w kąt. I w sumie to zrobiłam, bo dotarłam do połowy i odłożyłam ją na dwa lata. Szczerze mówiąc po tych dwóch latach nic się nie zmieniło, ani moje nastawienie do niej, ani o dziwo nie miałam problemu, żeby z powrotem się w nią wgryźć.
Mój główny problem z nią polega na tym, że jest to kultura, której nie rozumiem i której zrozumieć nawet nie będę próbować i wkurza mnie, jak bardzo zacofane poglądy mają i jak łatwo dali sobie wmówić, że kobiety to gorszy gatunek i praktycznie z dnia na dzień zamknięto je w domach i odebrano wszystkie prawa.
Mam do niej ogrom szacunku i domyślam się, że niełatwo pisać o sprawach, które dotyczą własnego podwórka, ale nie zmienia to faktu, że mnie to wkurza, a przez to trudniej mi obiektywnie podejść do książki i przedstawianej przez nią historii. A jest to bez wątpienia historia o odwadze, o kobiecie, która mimo wszystko się nie poddała i zawalczyła o lepsze jutro dla siebie i swoich dzieci. To historia, którą bez wątpienia powinien przeczytać każdy, bez względu na swoje przekonania i poglądy i ewentualne uprzedzenia. My czytamy ją z pozycji uprzywilejowanego człowieka, który wszystkie udogodnienia ma na wyciągnięcie ręki, więc tym bardziej takie życie jest dla nas nie do pomyślenia.
Także pozostaję w impasie - jest ogrom szacunku dla historii, wdzięczności za to, co mam, ale miłości między nami nie ma. Musicie się przekonać na własnej skórze, bo w moim przypadku literatura jest wybitnie nie moja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!