Och, jak ja czekałam na ten tom! Pierwszy długo za mną chodził, kusił i namawiał, a gdy w końcu po niego sięgnęłam, przepadłam i zakochałam się bez pamięci. Drugi? Jest nawet lepszy niż pierwszy. Dwójkę głównych bohaterów znamy już z pierwszego tomu i już tam ich polubiłam, a chemia między nimi jest tak wyrazista, że prawie czuć to iskrzenie.
Jane to młodsza siostra Troya, uważana za kruchą i delikatną nastolatkę. Choć ma już osiemnaście lat, wciąż traktowana jest przez matkę jak mała dziewczynka. Wreszcie zaczyna walczyć o siebie i wyrażać głośno opinie, a jej zmagania nieraz przekomiczne, sprawiały, że serce puchło z dumy. Bardzo podoba mi się hobby, jakie wybrała sobie dziewczyna, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek natrafiła na nie w książce. Andreas to playboy, okrzyknięty największą męską dziwką w Rushmore. Jego reputacja o wyprzedza, ale nawet najbliżsi przyjaciele nie znają całej prawdy o nim i nie mają pojęcia, jakie demony skrywa w szafie. Niejednokrotnie serce się ściskało, gdy życie podkładało mu kolejne kłody pod nogi.
Cieszę się, że Hercules nie tworzy stereotypowych postaci sportowców, tylko ukazuje, że to ludzie jak wszyscy. Nie są to puste, jednowymiarowe papierowe postacie. Łatwo znaleźć z nimi wspólny język i ich polubić, choć ich czyny i motywacje, zupełnie jak w prawdziwym życiu, czasami należy zakwestionować.
Jedyne, co mi pozostaje, to niecierpliwie przebierać nóżkami w oczekiwaniu na trzeci tom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!